Antoine de Saint-Exupéry napisał piękne słowa: "Jesteś odpowiedzialny za to co oswoiłeś". Jako etolog dodałabym: a tym bardziej za to co udomowiłeś. Z chwilą przyjęcia jakiegokolwiek zwierzęcia pod swój dach, stajemy się za nie odpowiedzialni. To my decydujemy co dane zwierzę będzie jadło, jak będzie spędzało dzień, jakie aktywności mu zaproponujemy, czy będzie się czuło bezpiecznie. Dlatego na każdym kroku powinniśmy mieć na uwadze zarówno dobrostan fizyczny, jak i psychiczny zwierzęcia. Pies jest gatunkiem udomowionym najdawniej, dlatego też poziom komunikacji receptywnej i produktywnej z człowiekiem jest na znacznie wyższym poziomie (Lampe, 2017) . Daje nam to wiele możliwości w zrozumieniu jego potrzeb, analizowania sygnałów wysyłanych w konkretnej sytuacji, a dzięki temu zrozumienie kontekstu sytuacyjnego i efektywnego rozszyfrowania komunikatu. Zoosemiotyka, nauka badająca sygnały w świecie zwierząt, prowadzone są badania nad m.in. „mową psów” i dane literaturowe są obfite w informacje na temat sygnałów przez nie wysyłanych. Także zdolności kognitywne psów od lat są intensywnie badane i dowodzą wysokiego poziomu ich zdolności poznawczych oraz umiejętności ścisłej współpracy z człowiekiem. Wiemy też jak złożona jest psychika zwierzęca oraz jak przebyta trauma, brak socjalizacji, czy deprywacja sensoryczna wpływają na zachowanie. W przypadku ludzi od razu widzimy związki przyczynowo -skutkowe pomiędzy trudnymi przeżyciami a obniżeniem nastroju, stanami depresyjnymi, zaburzeniami lękowymi, czy napadami agresji. Od psów często wymagamy po prostu „bycia dobrym psem”, bez względu na bagaż doświadczeń. Nauka poszła do przodu, a wraz z nią pojawiły się narzędzia do pracy z zaburzeniami zachowania. Co ciekawe, wiele elementów z badań nad ludzką psychologią znajduje skuteczne zastosowanie w terapiach behawioralnych zwierząt innych niż ludzie (w końcu człowiek także należy do królestwa zwierząt).

Dlaczego więc, mimo dostępnej wiedzy i narzędzi, tak wiele osób wciąż sięga po tak drastyczne metody, bazujące na uczuciu bólu czy dyskomfortu? Popularnie nazywane „metody awersyjne”, bazujące na unikaniu nieprzyjemnego bodźca cieszą się ogromną popularnością, przede wszystkim z jednego względu: dają szybki POZORNY efekt. Osobiście jako etolog, zoopsycholog, trener, a przede wszystkim miłośnik zwierząt nie jestem w stanie zrozumieć i zaakceptować tych niehumanitarnych metod. Stosowanie z premedytacją metod awersyjnych, takich jak kolczatki, obroże elektryczne dławiki, baty etc. to czysta przemoc. Jak podaje „Zielona linia”, przemoc to intencjonalne działanie lub zaniechanie jednej osoby wobec drugiej, które wykorzystując przewagę sił narusza prawa i dobra osobiste jednostki, powodując cierpienia i szkody.

O przemocy możemy mówić wtedy, gdy zostaną spełnione 4 warunki:

  1. Jest to intencjonalne działanie lub zaniechanie działania
  2. Jedna osoba ma wyraźną przewagę nad drugą
  3. Działanie lub zaniechanie jednej osoby narusza prawa i dobra osobiste drugiej
  4. Osoba, wobec której stosowana jest przemoc, doznaje cierpienia i szkód fizycznych i psychicznych

Dlatego też stosowanie w treningu, a więc zaplanowanym działaniu ukierunkowanym na ukształtowanie nowego zachowania lub zniwelowanie zachowania już istniejącego, metod i narzędzi, które sprawiają zamierzony ból i/lub dyskomfort powinno być ustawowo zabronione. Istnienie bólu podczas zastosowania szoku elektrycznego, zaciskania pętli (tzw. obroży behawioralnej) podduszającej zwierzę, czy ukłucia poprzez kolczatkę jest niezaprzeczalne, zaś doświadczenia poświadczające jak silnie negatywne skutki (np. wyuczona bezradność) mogą wywołać tego typu procedury zostały opisane już w latach 70-tych (Seligman, 1975). Jeśli jednak potrzebne są komuś dowody, aby zrozumieć, że porażenie prądem czy ukłucie kolczatką to czynności sprawiające ból, również zostało to szczegółowo opisane przez kilka zespołów badawczych. Chociażby zespół Schilder and Van Der Borg (2007) uznali, że rażenie prądem jest dla psa bolesne na podstawie analizy postawy ciała, a co istotne psy skojarzyły właściciela z bólem, nawet poza przestrzenią szkoleniową (Schalke et al., 2007, Salgirli et al., 2012)

Poza dobrostanem zwierzęcia, należy także wziąć pod uwagę bezpieczeństwo pracy człowieka. Awersyjne metody szkoleniowe niosą za sobą zwiększone ryzyko wystąpienia agresji (Beerdaet al., 1998; Herron et al., 2009), strachu i niepokoju (Arhant et al., 2010). Stosowanie ładunków elektrycznych w momencie wysyłania przez psa sygnałów ostrzegawczych, takich jak warczenie czy pokazywanie zębów, może prowadzić do ich zahamowania, przez co pies w przyszłości może zaatakować bez ostrzeżenia (Overall, 2013).

Co powinno być oczywiste, a niestety nie jest, stosowanie metod opartych na unikaniu nieprzyjemnego bodźca bardzo negatywnie wpływa na relację człowieka z psem (Hibyet al., 2004), (Haverbeke et al., 2008) i powoduje silny stres w życiu zwierzęcia (Fernandes et al,2017; Ziv, 2017).

Co zaś ciekawe, nie ma badań potwierdzających, że metody awersyjne działają skuteczniej niż pozostałe (Cooper et al., 2014, China, Mills, Cooper 2020, De Castro 2021), wręcz przeciwnie - wypadają poniżej przeciętnej w zestawieniu z dowolną inną metodą treningową (Arnottet al., 2014).


Dlatego w związku z naukowo potwierdzonym negatywnym oddziaływaniem metod awersyjnych na dobrostan psów (i innych zwierząt), a także zagrożeniem zdrowia i życia zarówno psa, jak i człowieka, uważam, że powinny być ustawowo zabronione, zaś przedmioty wykorzystywane w treningu awersyjnym zakazane w sprzedaży.


dr Agata Kokocińska
etolog, zoopsycholog, trener zwierząt
dyrektor Ethoplanet Etologicznego Centrum Szkoleniowo-Doradczego